Język polski dla obcokrajowców klasy 4.

Witam Was, moi drodzy!



Dzisiaj zapraszam do wysłuchania i przeczytania trzeciej części bajki zatytułowanej
"Brzydkie kaczątko"


                            W Brzydkie Kaczątko 23 Pięknych Łabędź - Stockowe grafiki ...

Poniedziałek, 11 maja 2020


Temat: Słuchamy i czytamy ze zrozumieniem bajkę o Brzydkim kaczątku część 3.


Wysłuchaj bajki na podstawie baśni Andersena, a następnie przeczytaj oryginalną (prawdziwą) historię Brzydkiego kaczątka część drugą

Pamiętaj o wpisaniu obecności w komentarzach 


Miłego odbioru!





kliknij w link

https://youtu.be/AJ2p7X31xKU




Słownictwo:

kaczę- mała kaczka,
majestatyczne- dostojne, piękne,
ton- dźwięk,
przenikliwy- przeszywający, mocny,
ustać- tu zmęczyć się,
szkodnik- ten kto przynosi straty,
pułap- pod sufitem(wysoko),
znużenie- zmęczenie,
spocząć- odpocząć,
czeremcha- krzew kwitnący,
rozpostarły- rozłożyły,
zuchwalstwo- za duża pewność siebie,
zwierciadło- lustro, zwierciadlany- lustrzany,
towarzysz- kolega,
pieszczotliwie- delikatnie, z uczuciem


"Brzydkie kaczątko" część 3.


Razu jednego pływało po wodzie. Słońce chyliło się ku zachodowi, niebo było czerwone, niby w ogniu. Wtem spoza lasu podniosło się stado wielkich, wspaniałych ptaków. Podobnie pięknych kaczę nie widziało dotąd: leciały niby chmurki śnieżno-białe, spokojne, wdzięczne i majestatyczne. Były to odlatujące łabędzie. Nagle wydały ton długi, przeciągły, taki dziwny! Poruszyły spokojnie silnymi skrzydłami i wzniosły się wysoko, aż pod chmury i płynęły tak dalej, dalej, w nieskończoność.
Łabędzie opuszczały kraj chłodny przed zimą i śpieszyły za słońcem, tam, gdzie ono świeci jasno i ciepło, gdzie błękitne wody nie zamarzają nigdy. Kaczę patrzało za nimi z zachwytem, z nieopisanym uczuciem tęsknoty, a gdy znikały, wydało krzyk silny i przenikliwy, aż samo się przestraszyło swego głosu.
I zaczęło się kręcić w kółko jak szalone, wyciągając szyję i podnosząc krótkie, niezgrabne skrzydła. O, co to za męka! Nigdy nie zapomni tych wspaniałych ptaków i nigdy ich nie ujrzy! Zniknęły! zniknęły!
Z rozpaczy zanurzyło się do dna samego, a kiedy wypłynęło znowu na powierzchnię, nie wiedziało, co się z niem dzieje. Ptaki, królewskie ptaki, piękne ptaki! Nie wiedziało, jak się one nazywają, ani dokąd lecą, a jednak pragnęło złączyć się z nimi i lecieć tak samo, daleko i wysoko, razem z nimi!
Było to śmieszne i głupie pragnienie, bo jakim prawem ono, takie brzydkie, które się cieszyć powinno, gdy kaczki chcą z nim przestawać...
— Ale tamte ptaki!...
Nadeszła zima surowa i mroźna. Zamarzły wody. Na małym kawałku, który wolnym został, musiało kaczę pływać bezustannie, aby uchronić go od zamarznięcia. Mimo to przestrzeń wolna zmniejszała się po każdej nocy. Bo co dzień zimniej było, mróz się wzmagał, lód trzaskał dookoła i na maleńkim otworze, który pozostał jeszcze, kaczątko bez odpoczynku poruszać musiało nóżkami, ażeby nie przymarznąć. Lecz i to nie pomogło: zmęczone ustało, a wówczas lód uwięził je, jak w kleszczach.
Zobaczył to nazajutrz z rana jakiś wieśniak, rozbił lód butem z drewnianą podeszwą, a ptaka zabrał do siebie, do chaty.
Kaczę w cieple przyszło do siebie i dzieci zaraz chciały się z niem bawić; ale ono myślało, że mu chcą zrobić co złego i zaczęło uciekać, przewróciło garnek z mlekiem, i rozlało je na podłogę. Gospodyni z rozpaczy załamała ręce, chciała złapać szkodnika, aby go ukarać, — przestraszone kaczę wpadło w kubeł z wodą, potem w naczynie z mąką, wytarło się o sadze w okopconym piecu. Gospodyni krzyczała i goniła za nim, dzieci ze śmiechem przewracały się jedno przez drugie, kaczę skakało po półkach, po garnkach, podfruwało aż do pułapu, wreszcie przez drzwi otwarte wypadło do sieni, a stamtąd na dwór.
Można wyobrazić sobie, jak wyglądało. Umączone, mokre, powalane sadzami, w nastroszonych piórach, a przy tym upadające ze znużenia. Lecz nie myślało o tym; ostatnim wysiłkiem dostało się pomiędzy krzaki, rosnące niedaleko, i jak nieżywe przykucnęło w śniegu.
Za smutno byłoby opisywać wam to wszystko, co nieszczęśliwe kaczę wycierpiało podczas mroźnej i długiej zimy. Głód, chłód, ani ciepłego schronienia, ani żywności, ani przyjaciela.
Leżało pośród trzciny, kiedy słońce znowu zaczęło jaśniej i cieplej przyświecać. Zanuciły skowronki, powracała wiosna!
I kaczątko odżyło; z każdym dniem powracały mu stracone siły, aż rozpostarło skrzydła jakieś wielkie, jakby nieswoje, zaszumiało nimi i poleciało wysoko, daleko, prowadzone jakąś tęsknotą nieznaną, do świata, do wszystkiego, co na nim jest piękne.
I nie spoczęło, aż na wielkim stawie, w dużym ogrodzie, gdzie ptaki śpiewały wesoło, drzewa jaśniały świeżą zielonością, biała czeremcha rozlewała zapach i zwieszała tak nisko swe cienkie gałązki, iż zanurzały się w wodzie przejrzystej.
Ślicznie tu było, — każda trawka, kwiatek, każdy listek na drzewie zdawał się śpiewać radośnie: Wiosna powraca, Wiosna, Wiosna, Wiosna!
Wtem spoza gęstych krzaków naprzeciwko wypłynęły trzy wielkie, wspaniałe łabędzie. Rozpostarły białe skrzydła niby żagle i płynęły lekko po błękitnej wodzie, z szyją wygiętą wdzięcznie i wzniesioną głową, spokojne, dumne i majestatyczne.
Na ten widok dziwny smutek i tęsknota ogarnęły biedne kaczę. Oto królewskie ptaki, które raz widziało i ukochało tak silnie od razu!
— Popłynę do nich — pomyślało nagle — niech mię zabiją za moje zuchwalstwo, że śmiem zbliżyć się do nich, ja, tak potwornie brzydki. Niech mię zabiją! Wszystko mi już jedno. Lepiej być zabitym przez te cudne ptaki, które kochać muszę, niż szczypanym przez kaczki, dziobanym przez kury, potrącanym i odpychanym przez wszystkie zwierzęta i ludzi. O, lepiej, lepiej umrzeć!
I popłynęło naprzeciw łabędzi, które, ujrzawszy przybysza, potężnie zaszumiały skrzydłami i skierowały się prosto ku niemu.
— Zabijcie mię! — zawołało brzydkie kaczę — i pochyliło głowę, oczekując śmierci.
Ale cóż to? Cóż widzi w zwierciadlanej fali? Wszakże to jego obraz? Jego własny! Jego! To już nie brudnoszare, brzydkie i niezgrabne kaczę, to łabędź biały! Kaczę stało się łabędziem!
Chociaż się urodziło pomiędzy kaczkami, lecz z łabędziego jaja, więc i ono także łabędziem stać się musiało na koniec!
W tej jednej chwili zapomniało nagle o nędzy, o cierpieniach, czuło się tylko szczęśliwe niezmiernie i po raz pierwszy radośnie witało świat piękny, życie i braci- łabędzi, które pływały wkoło, oglądając towarzysza i pieszczotliwie głaszcząc go dziobami.
Kilkoro dzieci wbiegło do ogrodu i zaczęły z brzegu rzucać w wodę bułki i smaczne ziarna. Wtem jeden chłopczyk zawołał:
— Nowy łabędź nam przybył! Nowy łabędź!
Inne dzieci także zaczęły klaskać w ręce i skakać, powtarzając:
— Łabędź nam przybył! Łabędź! Jaki śliczny! Najpiękniejszy, najpiękniejszy!
I rzucały ciastka i bułkę do wody, sprowadziły rodziców i wszyscy przyznali, że nowy łabędź był najpiękniejszym ze wszystkich.
Stare łabędzie pokłoniły mu się z dobrocią i uznaniem.
Wtedy zawstydzony i wzruszony razem, ukrył głowę pod skrzydło, nie wiedząc, co począć. Czuł się tak bardzo, tak bardzo szczęśliwym! Myślał o tym, jak niedawno i jak długo cierpiał z powodu swej strasznej brzydoty, jak nie miał nikogo, kto by chciał być jego bratem, przyjacielem, a teraz — bratem jest ptaków królewskich, jak one piękny, może najpiękniejszy! Świat cały zdaje się śpiewać pochwały jego piękności, czeremcha przesyła mu słodki zapach, słońce promienie złote, woda go pieści dotknięciem, przyjaźnie odbija jego obraz. O, jak miłym jest życie!
Rozpostarł skrzydła, które zaszumiały głośno, podniósł do góry szyję wdzięcznym ruchem i z głębi serca zawołał radośnie:
— Nie marzyłem o takim szczęściu, — nie marzyłem!


Sprawdź, czy zrozumiałeś(-aś) baśń H. CH. Andersena
  1. Dlaczego kaczątko było brzydkie, inne niż wszystkie kaczątka?
  2. Kto bronił kaczątka przed innym ptactwem?
  3. Dlaczego kaczątko uciekło "w świat?
  4. O czym marzył bohater baśni?
  5. Kim stało się kaczątko? 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Język polski klasa 6d indywidualne

Język polski dla obcokrajowców klasy 4-6

Język polski dla obcokrajowców klasy 4-6